Transmisja online

Msze św.

W NIEDZIELE

w kościele - 7.00, 10.30, 12.00, 18.00
w kaplicy - 9.00

W TYGODNIU

codziennie - 7.00 i 18.00

Twoja Biblia

Ferie co prawda minęły, a z nimi okazja do spędzenia wolnego czasu na odpoczynku, oderwaniu się od obowiązków i codziennej szkolnej rutyny. Mam oczywiście na myśli nasze młodsze pokolenie. Rodzice, rzecz jasna ferii nie mieli, więc okazji do wspólnego spędzenia tego czasu nie było pewnie zbyt wiele. Zawsze w biegu, przed pracą, po pracy, w trakcie… Dzieci muszą zrozumieć, przecież te wysiłki to dla nich, aby im poprawić jakość życia, zorganizować i opłacić dodatkowe zajęcia, wyjazdy. Oczywiście jeśli znajdziemy wolny czas. Może później…

To właśnie jest punkt wyjścia do moich przemyśleń. Usłyszałam ostatnio podczas warsztatów plastycznych, które prowadzę w ośrodku kultury, jak jedna z uczestniczek, sześcioletnia dziewczyneczka mówiła, że po plastyce jedzie jeszcze na niemiecki i basen. Ten ostatni o godzinie 21! Z zajęć plastycznych wychodziła o 18. Coś dużo tego. „Ale przecież dzieci muszą rozwijać swoje pasje” ktoś powie. No tak. Jednak w pierwszej kolejności powinny mieć możliwość prawidłowego rozwijania się z dbałością o higienę zdrowia fizycznego i psychicznego, co w praktyce oznacza, że dostają tyle, ile są w stanie bez przemęczenia udźwignąć. I czy to koniecznie muszą być różnorakie zajęcia dodatkowe. Jak tak obserwuję dzieci w  wieku szkolnym, pracując od ponad dwudziestu pięciu lat, mam jedną refleksję. Dzieci przede wszystkim potrzebują nas, rodziców i czasu z nami spędzonego. I miłości bezwarunkowej, i uwagi i zainteresowania. Niby wiadomo, ale co z tym robimy. Czy po szkole pytamy o nią, ale tak uważnie, obserwując reakcję dziecka, czy chcemy zobaczyć jego emocje, czy mamy odwagę zmierzyć się z jego zmartwieniami, nie bagatelizując, bez oceniania i mądrzenia się? Czy mamy czas zachęcić dziecko do czytania. Bo nie wystarczy powiedzieć „Zacznij czytać”. Tą przygodę tez trzeba rozpocząć wspólnie. Wieczornym, wyciszającym czytaniem baśni, wakacyjnym relaksem z książką, popołudniowym, niedzielnym leniuchowaniem i zaczytywaniem się. Ale razem! Dobrą robotę może też wykonać rodzeństwo, zwłaszcza starsze, które zawsze jest autorytetem dla młodszych. Wzajemne mobilizowanie się do różnych aktywności ułatwia ich realizowanie. Czy  mamy czas na wspólne zagłębienie się w grę planszową? Nawet proste zabawy jak bierki, statki, jenga czy „państwa-miasta” mogą dostarczyć spora dawkę zabawy. Wiem już dlaczego dzieci biorą telefon i bezkrytycznie łykają treści stamtąd płynące. Bo nie maja nic LEPSZEGO do roboty. Bo skoro mama i tata i brat i siostra są zajęci, to co można robić samotnie? Żadne dziecko nie odmówi wspólnej gry, zabawy, spaceru, wycieczki, jeśli widzi, że nam zależy. I że chcemy dać (bo nie poświęcić) swój czas. 

Może zbyt uproszczona ta teoria. Mam nadzieję, że nie wszędzie tak wygląda funkcjonowanie dzieci. Znam wiele domów, gdzie dzieci dostają odpowiednio dużą dawkę uwagi, poczucia bezpieczeństwa i spokoju. I pięknie się rozwijają. To tylko takie przypomnienie (również sobie), o co zadbać gdy jestem rodzicem. Zwyczajnie trzeba nim być. Aktywnie, kreatywnie, uważnie i odważnie. A jak się coś nie uda, dzieci chętnie wybaczą, gdy przepraszamy. Ale trzeba umieć przeprosić własne dziecko. Wymaga to odwagi, ale się opłaca. Zdobywamy punkty w kategorii „Mądry, empatyczny RODZIC”

Joanna Lorańczyk-Czader