Transmisja online

Msze św.

W NIEDZIELE

w kościele - 7.00, 10.30, 12.00, 18.00
w kaplicy - 9.00

W TYGODNIU

codziennie - 7.00 i 18.00

Twoja Biblia

Każdy początek daje możliwość poprawienia czegoś, co robimy niewłaściwie, niestarannie, z rozpędu. W tym przypadku chodzi o nasz, rodziców stosunek do szkolnej przygody naszych dzieci. Mija zaledwie miesiąc, a już wiadomo, że powielamy te same błędy co wcześniej. To, co usłyszałam od dzieci, nie zaskoczy nas, ale być może zainspiruje do małych, drobnych zmian w komunikacji i wymaganiach.
Wielokrotnie, podczas lekcji, usłyszałam od uczniów, że nie cierpią, gdy się ich porównuje – z rodzeństwem, kolegą z klasy, z kimkolwiek. A robimy to nagminnie. "Dostałeś czwórkę, a Adam piątkę. Dlaczego?" Typowe! Nie inspiruje, nie motywuje, nic nie daje. Piętnuje. Daje dziecku komunikat, że nie jest dla mnie dość ważne. A dla kogo powinno być najważniejsze...Tyle w kwestii porównań. Dzieci nie cierpią, gdy krytykujemy efekty. To oczywiste, że chcemy dla dzieci jak najlepiej. Ale czy stwierdzenie "dostałeś trójkę, dlaczego tylko tyle?" spowoduję, że nasz syn, córka popracuję więcej. Nie sądzę. Wyjdzie z założenia, że i tak nas nie zadowoli, więc szkoda roboty, i tak się nie uda.
Motywujące jest, gdy powiem; na pewno sobie poradzisz, a jeśli nie, pomogę Ci, znajdziemy sposób, pogadamy, razem rozwiążemy kłopotliwe zadania. To się samo nie stanie, potrzeba poświęcić CZAS. Dzieci nas potrzebują. Wspierających, motywujących, wierzących w ich potencjał i wolę walki. Wierzących, że mamy w domu jedynego, niepowtarzalnego czlowieka, który zmaga się z trudnościami ale przyjmie pomoc kogoś, komu zależy. A zależeć powinno najbardziej nam, rodzicom. I ważne, by to pokazywać, nawet codziennie.
Dzieci nie lubią być niesprawiedliwie oceniane. Tu już głównie rola wychowawców, nauczycieli (cóż, mam doświadczenie w kilku przestrzeniach) ale i rodziców. Byłoby dobrze widzieć w dzieciach to, co jest ich integralną wartością. Nie zespół, a indywidualne postaci, niezależne, oryginalne, niepowtarzalne. Każde sprowadzanie do wspólnego mianownika jest krzywdzące i nic nie wnosi. Musimy zobaczyć nasze dzieci, ich wartość, piękno, potencjał. I wyjątkowość.
Kolejny raz rozpoczęłam przygodę z edukacją w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. To daje naprawdę szeroką perspektywę. Porównuję życie naszych dzieci z tym, co przyszło doświadczyć chłopakom z MOW. A jest tych doświadczeń ogrom, głównie złych, traumatycznych, odbierających poczucie bezpieeczeństwa i własnej wartości. A to kluczowe, czego potrzebuje dziecko. Poczucie bezpieczeństwa, przewidywal-ności, przejrzystości zasad, reguł, wymagań. A budowanie poczucia własnej wartości rozpoczyna człowiek właśnie w domu wypełnionym spokojem, miłością, bliskością i dobrymi słowami, Zwłaszcza DOBRYMI SŁOWAMI, takimi, co nie ranią, nie wyśmiewają, nie lekceważą, nie odrzucają, nie krytykują. I zawsze słuchajmy dzieci i tego, co mają do powiedzenia. To wielka wartość, gdy młody człowiek chce rozmawiać z rodzicem, mówić o swoich sprawach, niekiedy błahych w naszym przekonaniu. A nigdy nie są błahe, a nawet jeśli, to co z tego. To i tak jest czas wspólnie przeżyty. Nie ma nic ważniejszego. Trzeba dla swojego dziecka być szczerym, lojalnym i sprawiedliwym. Sprawiedliwość młodzi ludzie cenią ponad wszystko, wielokrotnie to od nich usłyszałam. Zresztą każdy z nas ma gdzieś w pamięci nauczycieli surowych, ale sprawiedliwych. Tych pamiętamy najlepiej i najchętniej. Więc coś jest na rzeczy...

Joanna Lorańczyk Czader